W miejscu upamiętniającym to wydarzenie stoi dzisiaj pomnik i tablica pamiątkowa, które wykonał Witold Błażewicz, rzemieślnik z Sokółki, a fundatorem był Walerian Sutuła, sokółczanin mieszkający USA oraz żołnierze AK.
W niedzielę, 28 lipca, dzień przed kolejną rocznicą bitwy, Zbigniew Dębko, dyrektor Powiatowego Domu Kultury w Sokółce wraz z Krzysztofem Krasińskim, Przewodniczącym Rady Powiatu Sokólskiego i Krzysztofem Promińskim, pracownikiem referatu promocji w Starostwie Powiatowym w Sokółce, ale przede wszystkim pasjonatem lokalnej historii, uczcili pamięć tych, którzy w tym miejscu oddali swoje życie w walce o wolną i suwerenną Polskę.
Zbigniew Dębko przypomniał, że już od kilku lat Powiat Sokólski jest jednym z organizatorów uroczystości przy pomniku w kraśniańskim lesie, upamiętniającym bohaterstwo żołnierzy oddziału sierż. Władysława Janczewskiego „Lalusia”.
Przedstawiamy fragment historii tego wydarzenia opracowany przez Jerzego Brzozowskiego, Henryka Falkiewicza i Krzysztofa Promińskiego.
“Oddział wyrusza z Puszczy Rudnickiej ok. 23.06.1945 r., w przededniu spodziewanej obławy NKWD i przez miesiąc wędruje przez Puszczę Ruską. Dłuższy czas przebywa w ziemiankach grupy samoobrony AK w Druskiennikach.
Stąd, korzystając z pomocy łączników Obwodu AK Grodno„Prawy Niemen”, kieruje się na południe do Jezior. W Łużnej przeprawia się na drugi brzeg Niemna i kieruje się dalej na zachód omijając Indurę i Odelsk.
Granicę jałtańska przekracza w nocy z 28/29 lipca 1945 r. pomiędzy wsiami Klimówka i Nomiki. Według relacji miejscowych, w ślad za przechodzącym oddziałem zauważono wcześnie rano w Klimówce 4 samochody sowieckiego wojska, które po wyładowaniu w ilości ok. 100 żołnierzy, przeszło granicę. Czy miało to związek z oddziałem „Lalusia”? Nie ustalono. Pewne jest natomiast, że za polskim oddziałem podążał szwadron kawalerii sowieckiej z psami, z którym to szwadronem doszło do wymiany ognia w Puciłkach.
Dochodzący do granicy „Laluś” z oddziałem, w Minkowcach zostaje poinformowany, by udał się dalej na Krynki – Supraśl przez Słójkę, lecz on zmienia trasę i wędruje dalej zygzakiem (jakby w oczekiwaniu na kogoś), od Klimówki przez Bilminy, Malawicze, Poniatowicze do Puciłek, znajdując się cały czas w strefie bezpośredniego zagrożenia.
Po przejściu ok. 6-7 km od granicy i upewnieniu się od przejeżdżającego rolnika Romualda Grygołowicza ze wsi Poniatowicze, że droga jest wolna od sowietów, zatrzymuje się na pierwszy ranny odpoczynek – na kolonii Puciłki u Zofii Puciłowskiej, która udostępnia swoje gospodarstwo dla potrzeb oddziału.
Kolonia usytuowana jest przed wsią Puciłki, w pobliżu rzeki Łosośny. Tam oddział opuszczają dwaj podchorążowie, którzy powracają za granicę po następny oddział.
Po godzinnym odpoczynku oddział zostaje zlokalizowany przez konną sowiecką straż graniczną z psami. Następuje obustronna wymiana ognia. Po stronie sowieckiej są zabici i ranni. Oddział „Lalusia” wycofuje się przez pole z żytem i wówczas dostaje się pod ogień broni maszynowej ze szkoły w Malawiczach Górnych. Okazało się, że w budynku NKWD założyło “kocioł” oczekując jakoby na kierownika szkoły, a na strychu budynku umieściło stanowisko ckm.
Przejście przez Łosośnę na jej lewy brzeg w kierunku Orłowicz ocala oddział przed pogonią straży i ostrzałem ze szkoły, który został zresztą celnie przytłumiony salwami rkm-u kpr. Stanisława Bartoszewicza o pseudonimie „Korek”. Od ognia ckm-u zostają ranni NN „Huragan” i „Włodek”. Jednego z nich obie łączniczki „Nieznana” i „Lala” razem z NN oficerem transportują do sąsiedniej kolonii Józefa Sarosieka, który wiezie rannego za oddziałem do kolonii Karcze. Tam przekazuje go kolegom. Łączniczki natomiast znajdują schronienie na kolonii Bronisławy Ignatowicz. Tam dzięki sprytowi i opanowaniu gospodyni, przedstawione jako córki, unikają aresztowania przez sowieckich pograniczników.
Oddział z Puciłek podąża na zachód, mija Orłowicze, przechodzi tory i szosę do Grodna i dalej przez kolonię Karcze dociera do pierwszych kolonii wsi Kraśniany. Tu, w bezpośrednim sąsiedztwie gospodarstw sióstr Marianny i Stanisławy Czaplejewicz i Wacława Bałdowskiego (dzisiaj zostały tylko fundamenty gospodarstw), zostają na drugi odpoczynek. Patrol „Jurka” udaje się do w/w sióstr po posiłek dla oddziału. Około południa, gdy gospodynie niosą obiad, oddział zostaje otoczony w zagajniku na granicy z dużym lasem, przez znacznie większe siły n-pla niż poprzednio. Oprócz sowietów w obławie brały udział sokólskie UB i oddziały KBW.
„Laluś” dzieli oddział na trzy części:
– lewe skrzydło na południe od Sokółki i Kraśnian bierze pod swoje dowództwo,
– środkowym dowodzi sierż”Maroczy”,
– prawe skrzydło, od północy w kierunku na Gliniszcze Wielkie obejmuje „Piorun” ze swoją drużyną.
Obrzucone granatami, otoczone grupy dopuszczają atakujących na skuteczną odległość rażenia i podejmują walkę ogniową. Ta pierwsza faza starcia jest zwycięska dla partyzantów. Nieprzyjaciel się cofa, ale wówczas zapada decyzja prowadzenia dalszej walki w rozsypce i indywidualnego przebijania się przez pierścień obławy.
Następuje druga faza walki. Rozproszony oddział nie stanowi już takiej siły jak zorganizowana jednostka, a sytuację pogarsza przybycie dodatkowych sił sowieckich – samochodami z Sokółki oraz rażenie ogniem ckm ze stanowisk usytuowanych na wzniesieniach terenowych przy szosie do Dąbrowy.
Walka kończy się rozbiciem oddziału i stratami ponad połowy stanu:
11 poległych,
5 rannych (łącznie tym rannym w Puciłkach),
4 wziętych do niewoli i aresztowanych.
Największe straty zanotowały dwie drużyny „Pioruna” na prawym skrzydle i główne, środkowe sierż. ”Maroczego”. „Laluś” ze swoimi wyszedł bez strat.
W bitwie polegli:
1. kpr Jankiewicz Brunon „Janczar” z Poniewieża
2. kpr Szarejko Mikołaj „Ryś” z Małe Łopie k/Kowna
3. kpr Jakubowski Wacław „Karaś” z Duże Łopie k/Kowna lat 19
4. kpr Bartoszewicz Stanisław „Korek” z Rudziszek k/Wilna
5. sierż. Zygmunt Kulesza„Maroczy”z III Brygady
6. sierż. Śliwiński Witold
7. sierż. „Szpak”
8. chor. Górewicz Mieczysław „Czeński” z Grodna
9. szer Czernicki Jan (lat 15)
10-11 – NN (mogą to być Franciszek Płoński i Józef Stasiłowicz (na podstawie ”3. Wileńska Brygada Zygmunta Kłosińskiego „Huzar”)
Polegli zostali pochowani w pięciu oddzielnych grobach na obszarze walki, na polach wsi Kraśniany. Ciało Mieczysława Górewicza wykradła rodzina i pochowała w rodzinnej wsi Sidra na cmentarzu parafialnym.
Kraśniańscy stolarze z Michałem Miltykiem wykonali w tajemnicy dębowe trumny i 4 krzyże, które przetrwały do ekshumacji.
Główna walka toczyła się w pobliżu kolonii Wacława Bałdowskiego (samotnego rolnika).To on odnalazł pięciu rannych i schował w swojej stodole, w sianie, maskując dojście stanowiskiem trzody chlewnej. Penetrujące stodołę patrole UB i KBW, mimo uzasadnionych podejrzeń nie natrafiły na ich ślad, a aresztowany i przesłuchiwany Bałdowski nie wyjawił tajemnicy. Rannych, po czterech dniach zabrał wraz synami Michał Miltyk do swojego gospodarstwa w Kraśnianach.Tutaj zostali otoczeni troskliwa opieka i ukryci w stodole.
Po zmianie opatrunków i przygotowaniu do drogi, następnego wieczoru zostają przetransportowani w bardziej bezpieczne miejsce. Najpierw wiezieni furmanką Miltyka, a następnie przeniesieni przez bagniste łąki i rzekę Sokołdę, docierają w pobliże wsi Sierbowce.
W ich przenoszeniu uczestniczą: Władysław Daszkiewicz, Władysław Biziuk, Kazimierz Babaryka z Sokółki oraz Kazimierz Czarnowidz z Kraśnian.
W nowym miejscu, odległym o 6 km od Kraśnian, rannymi zaopiekowali się rolnicy z kolonii Boguszowski Wygon – Józef Czopur i z kolonii Sierbowce – Józef Milinkiewicz, który umieścił rannych wraz z oddziałowym lekarzem w swoim domu, ponieważ mieszkał tylko z żoną z dala od wsi w mało widocznym miejscu. Opatrunki dla rannych poprzez Władysława Daszkiewicza dostarczał Saturnin Trochim „Robak” – lekarz plut. podchorąży, członek Komendy Obwodu Sokółka.
Po tygodniu ranni zostali przewiezieni 20 km dalej, do wsi Zielony Gaj w rejonie Janowa.
Wziętych do niewoli było 4 NN. Dwóch z nich pojmanych przez NKWD zostało zabranych do Grodna, gdzie po osadzeniu zostali skazani na 10 lat łagrów (udało im się powrócić do kraju). Jeden z tych, który dostał się w łapy sokólskiego UB, był przewożony tankietką. Zdołał uciec spod bramy urzędu na ul. Dąbrowskiego. Przebiegł boso przez całe miasto i skrył przy torach kolejowych do Grodna, w pasie świerkowych zadrzewień ochronnych od strony południowej szlaku. Pościg UB-owców z psami zgubił ślad i zbieg ocalał. Stało się to dzięki przypadkowym przechodniom, obserwujących to zdarzenie. To oni ułatwili ucieczkę zadeptując ślady. Miejscowi członkowie AK dostarczyli zbiegłemu cywilne ubranie i obuwie. Czwarty aresztowany to prawdopodobnie ten, który trafił do miejscowego szpitala, a któremu po amputowaniu ręki dr Wacław Mróz ułatwił ucieczkę (został za to skazany na 8 lat więzienia).
Ocaleni i rozproszeni żołnierze w liczbie około siedemnastu, znaleźli schronienie w Kraśnianach u ludzi dobrej woli, a następnie z przewodnikami zostali skierowani za Sokołdę, do odległego o 6 km gospodarstwa pszczelarza Michała Gabiniewicza, na kolonii Bogusze. Tam, po sprowadzeniu łączniczki „Nieznanej” (druga łączniczka „Lola” pozostała w Puciłkach, a potem przeniosła się do Sokółki) udali się do oddalonego o 4 km śródleśnego gospodarstwa Stanisława Micuna i tu, po zakopaniu zakonserwowanej broni, nastąpiło rozformowanie oddziału.”
Za rok, w 80. rocznicę wydarzenia, planowane są wyjątkowo uroczyste obchody ku czci poległych w boju pod Kraśnianami 29 lipca 1945 r.
Opr. Patrycja A. Zalewska-Poskrobko
Fot. Powiat Sokólski







